Tuesday, July 18, 2006

CZA...CZA...czajna?

ziemia, głowa, czas i przestrzeń, słońce i księżyc, życie, a nawet uśmiech - wszystko zdaje się być w swej istocie (o)krągłe. rzeczy i zdarzenia są ciągłe nawet jeśli pozornie dzieją się raz. ale nawet gdy krążymy, nigdy nie po tej samej ścieżce, panta rei. idea jest ta sama, inne są okoliczności.

zatem mi się też zdarza kółko dopełnić, a jednocześnie rozpocząć je na nowo. zaczęło się od Nowej Zelandii i na niej się kończy (jak na razie :-)). tym razem jednak, z kalendarzowym rokiem w kieszeni, będę się jej przyglądać z okna uniwersytetu. wszystko to uświadamia mi, jak bardzo niebezpieczne bywają głupiutkie pomysły :-) raz się taki przeciśnie w formie ulotnej myśli, nie sposób się go pozbyć. przeinacza się on w tępy, nieczuły na rozumowanie punkt, który regularnie zatacza coraz szersze kręgi w głowie. na przykład taka CZA-CZA (CZajna CZalendż). jedno miejsce. chiny. dwa słowa. wielki mur. jedna niewinna czynność. bieganie. rezultat? nie wiem jeszcze sama co czynię, ale przyjdzie mi przekonać się jak daleko zabiec potrafię, jak bardzo się będę frustrować brakiem podstawowego chociaż chińskiego, jaki ze mnie faktyczny twardziel(ka) i jak wiele kontroli nad swoim życiem jestem w stanie poświęcić dla przygody.
na teraz to wszystko zgadywanki. za dwa dni to wszystko się będzie działo.
hej ho!
wiem jak to strasznie naiwnie/oczywiście/nudno i oklepanie brzmi ale:
UWIELBIAM BYĆ W DRODZE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

I TAK oto WSKRZESZAM wordsaround.
(wskrzesz!, wskrzesz!)

0 Comments:

Post a Comment

<< Home