Saturday, March 05, 2005

w gore i w dol i po fiordach

niesamowicie sloneczny byl to tydzien.
bez kropli deszczu. duzo radochy i dlugo wyczekiwanego odosobnienia.
pocyklowalam z picton w sam srodek fiordow marlborough, przetaczajac sie przez pagory az do wioski portage gdzie sie zakotwiczylam na dwie noce - dzien spedzony na cyklowaniu po gorskim szlaku (na drogowych oponach...), czy moze raczej pol dnia pedalowania, pol targania dwucykla pod gorke i podziwiania widokow...
wtopilam sie w wieczor siedziac na podniszczonym molo patrzac sobie jak niebo mowi dobranoc, smakujac opustoszalosc i odludnosc tego zakatka.
moj ambitny plan dotarcia do nelson nastepnego dnia spelz na niczym gdy to nadzialam sie na majke i alana, dlugoterminowcow z beethovena, siorbiac pycha latte gdzies po drodze. dzien zakocznylam w tak zwanym 'pomiedzy' w nieco strachawym hostelu z szalonym pudlem napastujacym mnie godzinami (chodzilo mu pewnie o TEN patyk! co go mu rzucilam), asystujacym mi w malowaniu plotu (woofing, czyli praca za nocleg).
niecala dobe pozniej dowloklam sie w koncu do nelson, ramiona w kolorze przypalonej papryki w efekcie wspinki w pelnym sloncu na kilka pogorow. wieczor spedzilam typowo backpackersowo popijajac chlodny bialy regionalny produkt winny, plotac bransolete (moje nowe hobby) pogadujac z innymi mieszkancami hostelu o wdziecznej nazwie 'zielona malpa'.
no a teraz wlasnie dobilam do motueki, juz za chwile wyruszam na szlak - abel tasman national park. no i oczywiscie zanosi sie na deszcz wlasnie gdy mam zamiar wstrzelic sie w region obslawiony jako najbardziej sloneczna czesc nowej zelandii...
tak przy okazji, pojawily sie nowe fotki w albumie, ktory nieco pouporzadkowalam i mam nadzieje ze latwiej sie bedzie przegladac...
pozdrowka!

0 Comments:

Post a Comment

<< Home